🦫 Nie Chcę Już Żyć

Suicide Prevention & Crisis. Crisis and Suicide Prevention Lifeline 24/7: Call 988 (for local area codes) All others call 800-704-0900 and press 1. CRISIS TEXT LINE 24/7: Text RENEW to 741741. CRISIS TEXT LINE en español 24/7: Envía un mensaje de texto con la palabra COMUNIDAD al 741741. Learn about safely storing firearms to help prevent Because Northwestern is a mutual company, you also have the opportunity to earn dividends. The company expects to pay out $6.8 billion in dividends in 2023. Whole life policies are available to Getting help with your suicidal thoughts. If you’re experiencing suicidal thoughts or thinking about killing yourself, it’s important to know that you’re not alone. There is practical support and advice available. HOMER GLEN, Ill. (CBS) – A Glendale Heights police sergeant and his wife were killed in an apparent murder-suicide in Homer Glen, according to police. In a Facebook post, GHPD said Sgt. Michael The ASQ is a set of four screening questions that takes 20 seconds to administer. In an NIMH study , a “yes” response to one or more of the four questions identified 97% of youth (aged 10 to 21 years) at risk for suicide. Led by the NIMH, a multisite research study has now demonstrated that the ASQ is also a valid screening tool for adult Last year, the U.S Department of Agriculture awarded grants totaling $2.5 million to states across the country to expand mental health resources to farmers. Some Midwestern states took the money Snuggling a pet, listening to music, and having a warm drink may help boost your mood when you don't want to do anything. Martin-dm / Getty Images. Self-care may lift your mood if you feel blah or down — and it doesn't have to take a long time. Try taking 15 minutes to breathe deeply, call a friend, cuddle your pet, or spend time in nature. Tak jak nie podejrzewałam, że uzna, iż w zdobywaniu dowodów przeciwko mnie wszystkie chwyty są dozwolone. Mój mąż, o czym nie wiedziałam, podejrzewał, że mam kochanka i tylko dlatego chcę się z nim rozwieść. Nie mieściło mu się w głowie, że odchodzę, bo nie potrafię z nim żyć Almost £2,000 has been raised by a bereaved father for a charity which supports other people who have experienced loss. David Higson’s ‘ Swim Against Suicide Isle of Man ’ saw him, and eVD6. zapytał(a) o 01:30 Nie chcę już żyć. Od 4 lat chodzę do psychologa, cierpię od tamtego czasu na depresje i wiecie co? Nie mam już sił. Wstając rano modle się o to by w drodze do szkoły potrącił mnie samochód. Wychodząc z domu ryczę, że komu komukolwiek muszę się pokazać, że muszę wyjść do ludzi. Od dwóch lat mam chłopaka, którego bardzo kocham, którego krzywdzę. Powiedziałam mu i mojej mamie, że i tak się zabiję, że jak nie dziś to w najbliższym czasie, bo ja już [CENZURA] nie mam sił na cokolwiek. Z resztą mój chłopak też już pewnie sił na mnie nie ma, bo już od roku noc w noc piszę mu, że się zabije. Ja już [CENZURA] nie wytrzymuje, o samobójstwie myślę codziennie, zwłaszcza nocami gdy jestem sama. Nie mam sił brać tych pieprzonych tabletek. Nie chce nic, chce tylko umrzeć. OK. Wyzywajcie mnie kretynka,emo,idiotka itd... Ale wiecie co? Ta idiotka cierpi już 17 lat, 17 lat czuję się jakby nie miała po, co żyć. I wie, że nie ma, bo jej chłopak nie długo ją zostawi, a jej chłopak jest jedyną osobą, którą kocha, jest jej światem. A ten świat nie długo się rozpadnie, a ona zawiśnie na gałęzi. Nie wiem, po co to pisze, chyba muszę komuś to powiedzieć, bo mnie to rozpierdala od środka... Cześć. Odpowiedzi EKSPERTnorka1616 odpowiedział(a) o 01:44 może najwyższa pora aby lekarz zmienił Ci leki? może pogadaj szczerze o tym z lekarzem że to nic nie daje, dobierze Ci jakieś inne albo zwiększy dawkę bo ogólnie często zle dobrane leki są przyczyną tego że zamiast być lepiej jest coraz gorzej. Czy dają Ci coś te spotkania z psychologiem? Bo ja np jeszcze bardziej się nakręcałam gdy gadałam z psychologami, więc jak z tego zrezygnowałam to było tylko lepiej. Brałam leki i za wszelką cenę próbowałam się czymś zajmować. Ogólnie moim zdaniem najważniejsze to pogadać dobrze z lekarzem i niech on coś wykmini a druga sprawa to terapia niekonwencjonalna jest najlepsza ;) więc imprezy, imprezy i jak najwięcej imprez. Nie mówię tu o zalewaniu się w trupa, ale wypad ze znajomymi do baru, na piwo może zdziałać wiele i odciągnąć Cię trochę od tego. Można na różne sposoby się leczyć. Mi wbrew pozorom pomogło to bardziej niż te wszystkie psychotropy. Może spróbuj tak. To że nie warto się zabijać pewnie nie raz słyszałaś, hmm cóż podobny kryzys przeżywałam w Twoim wieku i skończyło się to niestety różnymi próbami ale potem jakoś mi się udało, ale miałam na to swój własny sposób. Cięzej Ci będzie bo teraz szkoła, obowiązki i ta cholerna jesień a to jeszcze bardziej przygnębia. Ale da się ze wszystkiego wyjść, tylko trzeba mądrze. Jak chcesz to napisz do mnie na pirv, czy gg, cokolwiek, mogę pogadać. Nie powiem, że Cię rozumiem, bo nawet nie umiem sobie wyobrazić, w jakiej ciężkiej sytuacji się znajdujesz. Pomyśl sobie tak: jeżeli umrzesz, to zadasz straszny ból swoim bliskim. Będą przez Ciebie cierpieli, a tego byś nie chciała. Gdybyś się zabiła, to by znaczyło, że jesteś skończoną egoistką, no sorry, ale taka jest prawda. Bez jednej osoby świat się nie zawali, wszyscy będą żyli dalej, kilka miliardów ludzi Twoja śmierć nie obejdzie. Więc masz żyć! Masz pokazać wszystkim, a w szczególności sobie, że jesteś silna, silniejsza, niż inni myślą. Musisz udowodnić samej sobie, że dasz radę, że stawisz czoło całemu światu. Zacznij wyznaczać sobie małe cele: np. przez ten tydzień NIE BĘDZIESZ pisała do chłopaka, że się zabijesz, ale np. wyślesz mu miła wiadomość, chociażby tak prostą i oklepaną, jak "dobranoc" czy coś tego typu (na ten temat się nie będę wypowiadać, bo jako odwieczna singielka nie wiem, co mogłąbyś pisać swojemu chłopakowi). Później, gdy etap wiadomości już opanujesz, przejdziesz do nowego wyzwania: codziennie uśmiechniesz się do jednej osoby na ulicy, ot tak, bez powodu. I cały czas wyznaczaj sobie nowe cele. Możesz spróbować znaleźć sobie nowe hobby, które zaprzątnie Ci myśli tak, że nie będziesz miałą czasu myśleć o tym, jak jesteś nieszczęśliwa. Gdy ja miałam trudniejszy okres w swoim życiu (nie, nie miałąm depresji, ale coś na kształt zaburzeń odżywiania), zaczęłam tańczyć :> nie pomogło mi to się całkowicie uporać z moim problemem, cały czas z nim walczę, ale przynajmniej przez 2 popołudnia w tygodniu zamiast mieć napad głodu i jeść wszystko, co pod ręką, tańczyłam, ćwiczyłam, udowadnialam swojemu ciału, że potrafi coś więcej, niż tylko leżeć i jeść. Ja cały czas ze swoim problemem walczę, i wierzę, że Ty także podejmiesz walkę z depresją i Ci się uda. Musi nam się udać. Doskonale cię rozumiem, ale dlaczego Twoi bliscy mają cierpieć tak jak ty teraz? Żyj dla nich, niech chociaż mniej osób cierpi skoro tego cierpienia nie da się zlikwidować. No nic, 3maj się. Po pierwsze, to że nie masz siły wstać mogą wzmagać leki. Ja jak biorę leki to w ogóle kurw_ nie mam ochoty na nic ;) Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Katarzyna Piekarska apeluje: "Trzeba się badać profilaktycznie. Gdybym sama nie poszła na USG, o guzie dowiedziałabym się pewnie za pół roku, kiedy byłyby już przerzuty". Trzeba się badać co rok, takie są zresztą zalecenia. Wiadomo, że lepiej wygląda profilaktyka, jeśli chodzi o kobiety powyżej 40. czy 50. roku życia. Gorzej jest z młodymi kobietami, bo lekarze niechętnie kierują młode kobiety na USG - przekonuje posłanka Do Polski przyjeżdżają studenci z innych krajów Europy, żeby zobaczyć raka szyjki macicy. I to jeszcze w ostatnim stadium. Niby jest szczepionka na HPV, ale w Polsce nie szczepi się nią powszechnie. W krajach, gdzie wszczepialność populacji jest duża, to praktycznie tam ta choroba nie występuje - mówi Piekarska - Mówi się, że piorun nie uderza dwa razy w to samo miejsce. Pani ma już na koncie jedną, ciężką chorobę przewlekłą. Mogło się wydawać, że limit został wyczerpany, a jednak pojawił się nowotwór. Jak się pani o nim dowiedziała? Katarzyna Piekarska: - Badam się profilaktycznie, bo jestem obciążona genetycznie. Zarówno moja mama, jak i dwie jej siostry zmarły na nowotwór - mama i jedna siostra na raka płuc, druga na raka piersi. Dlatego co roku robię sobie USG piersi, cytologię, badam też płuca. Ostatni raz wyjątkowo badałam się dwa lata temu. Postanowiłam to nadrobić i poszłam do lekarza. Okazało się, że mam nowotwór. Biopsja niestety potwierdziła, że jest on złośliwy. - Miała pani jakieś objawy? Katarzyna Piekarska: - Żadnych. Gdybym nie zrobiła badania profilaktycznego, żyłabym w nieświadomości, a rak by się rozwijał. To pokazuje jak ważna jest profilaktyka. Ja swojego guza nie czułam, ze względu na umiejscowienie. Wyczułabym go w momencie, kiedy byłby on duży i pewnie rozsiałby się po całym organizmie. Dlatego chciałabym zaapelować do wszystkich, nie tylko do kobiet, ale też mężczyzn: badajcie się regularnie. To może uratować wam życie! - Jaka była pani pierwsza reakcja po tej strasznej diagnozie? Katarzyna Piekarska: - Ogromnie się przestraszyłam. Zwłaszcza, że byłam świadkiem, jak umierała moja mama i jej siostry, wiec moją pierwszą myślą było: teraz kolej na mnie. Dopóki nie znalazłam się w szpitalu, dopóki mi tego raka nie wycięto i czekałam na informacje dotyczące leczenia, miałam w głowie najgorsze myśli. Jestem z natury optymistką i zwykle to ja wszystkich klepię po ramieniu i powtarzam, że będzie dobrze, tak w tamtym momencie widziałam szklankę, która była do połowy pusta. Ale po operacji znów jestem dobrej myśli. Wiem, że przede mną jeszcze długi proces i że mogę się gorzej czuć, że leczenie farmakologiczne, naświetlania czy chemia mają swoje skutki uboczne, ale dobrze zrobiły mi rozmowy z osobami, które przeszły przez tę chorobę, pokonały ją i normalnie dziś żyją. Czyli można. - Czy w tym pierwszym momencie, po diagnozie, pojawiło się poczucie żalu, że jeszcze nie zrobiła pani tylu fajnych rzeczy, że odkładała je pani na później, bo ciągle na pierwszym miejscu była praca? Katarzyna Piekarska: - W momencie oczekiwania na biopsję, a potem na operację myślałam sobie: "Boże, tylu rzeczy nie zrobiłam - czegoś chciałam się nauczyć, coś chciałam jeszcze zobaczyć, usłyszeć, zjeść coś - i już pewnie tego nie zrobię. Teraz już jest OK, wróciłam do siebie. Ale sądzę, że wiele osób w takiej sytuacji histeryzuje. I Piekarska też histeryzowała. - Myślała pani wtedy o Tomku Kalicie (były rzecznik SLD, w 2017 r. umarł na glejaka - przyp. red.)? Podczas jego choroby, była Pani jedną z bliższych mu osób. Katarzyna Piekarska: - Gdy umarł, to było straszne, takie niesprawiedliwe. Ale on miał tak nieprawdopodobną wolę walki. Całe swoje życie, które mu zostało po tej strasznej diagnozie (8 miesięcy - przyp. red.) poświęcił walce o medyczną marihuanę. Tylu ludzi mu kibicowało. Kiedy więc miałam chwile największego załamania, myślałam o Tomku, który przecież miał dużo gorszego raka, gdzie dobrych rokowań nigdy nie było, a który tak mocno wierzył, że jeszcze będzie góry przenosić. Ja tym bardziej nie mogę się mazać, muszę to przejść. Może wiąże się to z pewnymi niedogodnościami, może trzeba zmienić dietę i bezwzględnie przestrzegać zaleceń lekarza, ale też postanowiłam trochę zwolnić i znaleźć więcej czasu dla siebie i nie pracować 24/h. - Czy w pani przypadku sprawdziła się szybka ścieżka onkologiczna i zielona karta DILO (karta diagnostyki i leczenia onkologicznego)? Katarzyna Piekarska: - Ludzie często boją się kolejek, tego, że trzeba dostać się do specjalisty, że to będzie długo trwało. A dziś kartę DILO może wystawić lekarz rodzinny. Tak było w moim przypadku. Powiedziałam lekarzowi - i to nawet przez telefon - jakie mam wyniki badań. Byłam roztrzęsiona, prawie płakałam. On wystawił mi od razu kartę DILO i powiedział, co mam dalej zrobić. Dostałam bardzo szybki termin na biopsję i z marszu weszłam w te wszystkie procedury. Wczoraj minął tydzień, kiedy jestem po operacji. Teraz czekam, aż mi się wszystko zagoi i potem zaczynam kolejny etap leczenia. Grunt, to się dowiedzieć, że masz nowotwór. Jak już to wiesz, idziesz do lekarza i potem wszystko się szybko toczy. - Wiadomo jak długo rak się u pani rozwijał? Katarzyna Piekarska: - Pytałam o to lekarza, ale trudno to stwierdzić. Na pewno, gdy badałam się dwa lata temu, było czysto. Trzeba się badać co rok, takie są zresztą zalecenia. Wiadomo, że lepiej wygląda profilaktyka, jeśli chodzi o kobiety powyżej 40. czy 50. roku życia. Gorzej jest z młodymi kobietami, bo lekarze niechętnie kierują młode kobiety na USG. To nas różni od innych państw europejskich. Także jest problem z kobietami po 69. roku życia. Uważam, że one też powinny mieć dostęp do łatwo dostępnej profilaktyki, np. mammografii. Przecież po 70. też można zachorować. Na świecie rak piersi jest najczęściej wykrywanym nowotworem u kobiet. Niestety w Polsce najwięcej kobiet umiera właśnie na niego. Na świecie profilaktyka jest bardziej rozwinięta, co przekłada się na to, że już nie ma tak dużej liczby zgonów z tego powodu. - Podobnie jest z rakiem szyjki macicy. Katarzyna Piekarska: - Dokładnie. Do nas przyjeżdżają studenci z innych krajów Europy, żeby zobaczyć raka szyjki macicy. I to jeszcze w ostatnim stadium. Niby jest szczepionka na HPV, ale w Polsce nie szczepi się nią powszechnie. W krajach, gdzie wyszczepialność populacji jest duża, to praktycznie tam ta choroba nie występuje. U nas problemem jest to, że diagnozujemy nowotwory w stanach najczęściej już zaawansowanych, kiedy na skuteczna walkę jest już za późno, albo kiedy są przerzuty. A przecież jest sporo akcji profilaktycznych, np. w październiku, który jest miesiącem różowej wstążki, czy robionych przez najróżniejsze stowarzyszenia, jak Amazonki. Po kraju jeżdżą też mammobusy - i to też do mniejszych gmin, ale wiele kobiet się nie zgłasza. Bo przecież "jak nic mnie nie boli, to po co się badać?" albo "oj tam, jeszcze coś mi znajdą i co wtedy?". To pokazuje, że edukacja jest niewystarczająca. Może trzeba wprowadzić takie programy profilaktyczno-edukacyjne do szkół. Dobrze byłoby, gdyby taka tematyka pojawiała się w serialach telewizyjnych, bo one trafiają do szerokiej rzeszy odbiorców. To jest też rola Kościoła, który powinien namawiać do badań. Szczególnie w małych miejscowościach. Jakby mammobus stanął przed kościołem, jest szansa, że więcej kobiet zdecydowałoby się zbadać. Ważna jest tez kwestia szerszego dostępu do badań genetycznych, które pokazują, czy istnieje u nas duże prawdopodobieństwo zachorowania na nowotwór, zanim ono nastąpi. Warto byłoby, na co wskazują sami lekarze, by przy okazji badań pracowniczych dołączyć do nich profilaktykę przeciw nowotworom. - Czy znajomi, koledzy i koleżanki z Sejmu wiedzieli o pani chorobie? Katarzyna Piekarska: - Do momentu, kiedy nie wiedziałam, co mi dokładnie dolega, nic nie mówiłam. Do tego, by publicznie powiedzieć o chorobie, zostałam sprowokowana. W mediach pojawiła się bowiem informacja, że rząd redukuje środki na program badań profilaktycznych dla osób szczególnie narażonych na nowotwory. Dla mnie to był szok, bo choć rozumiem, że w budżecie może być mało pieniędzy, nie można oszczędzać na zdrowiu i profilaktyce. Brak bezpłatnej profilaktyki oznacza, że do szpitali będą zgłaszać się pacjenci, którzy przegapili moment na wczesne i łatwiejsze leczenie i będą musieli przejść dużo cięższe i droższe, bo będą przerzuty, chemioterapia czy radioterapia, co wiąże się z długimi pobytami w szpitalu. Wcześnie wykryty rak, to też szansa, że człowiek wróci do pełnej sprawności. Już nie mówiąc o tym, że życie jest bezcenne. Dlatego postanowiłam o tym napisać na Twitterze. - Odzew był duży. Dodało to pani siły? Katarzyna Piekarska: - Czułam, że spłynęło na mnie dużo dobrej energii od ludzi, tych, których znam i nieznajomych. Facebook okazał się mocną grupą wsparcia. Zadziałało to na mnie bardzo pozytywnie, że ludzie tak ciepło zareagowali, życzyli mi zdrowia. Odzywały się do mnie też osoby, które wygrały z chorobą na zasadzie: "zobacz, jestem 7 czy 15 lat po operacji, żyję, nie mam nawrotów, wszystko jest OK". Cieszę się, że zdecydowałam się publicznie powiedzieć o chorobie też dlatego, że widziałam wpisy ludzi, którzy przyznali, że zmotywowałam ich do przebadania się. Jedna pani napisała mi nawet, że właśnie zbadała się i za miesiąc ma biopsje. Opowiadanie o swojej chorobie ma dla mnie sens, gdy komuś zapaliła się w głowie lampka, odłożył na chwile inne sprawy i po prostu poszedł się przebadać. - Jakie są rokowania? Katarzyna Piekarska: - Na razie wszystko jest w porządku. Mam nadzieję, że tak pozostanie. Oczywiście czeka mnie jeszcze radioterapia oraz długie leczenie farmakologiczne, ale rokowania na dziś są dobre. Dlatego zaplanowałam sobie teraz długie i przyjemne życie. - Ma pani jakieś szczególne marzenie? Katarzyna Piekarska: - Zawsze chciała nauczyć się jeździć konno. Choć bardzo lubię zwierzęta, to trochę się tego bałam. Chcę też wyjechać na babski weekend do Paryża. Dowiedz się więcej na temat: Mamy w kraju już niemal dwa razy więcej samobójców niż ofiar wypadków drogowych. Mamy w Polsce więcej samobójstw niż zabójstw. Co takiego wydarzyło się, co pchnęło ich w tak desperacki czyn. Jak kształtowała się ich osobowość - cechy destrukcyjne, zdolności adaptacyjne, odporność psychiczna lub utrwalone zaburzenia charakterologiczne? Rozmowa z Marią Wawszczak, psychologiem klinicznym i psychoterapeutką w Centrum Medycznym Batorego w Nowym Sączu. Katarzyna Gajdosz: W lipcu życie odbiera sobie człowiek, dla którego nie było rzeczy niemożliwych. Tydzień temu sądecka policja ujawnia kolejne tragedie: 17-latki z Nowego Sączu i 20-latka z Mystkowa. Ich rodziny pozostają z pytaniem: Dlaczego? Czy w ogóle istnieje na nie odpowiedź? Maria Wawszczak: Wiarygodną odpowiedź mogłaby udzielić tylko osoba, która się na ten krok zdecydowała. Niemniej warto się zastanowić nad wpływem różnych czynników, zarówno konstytucjonalnych, czyli związanych z obciążeniem, pewnym predyspozycjami, jak i doświadczeniami wyniesionymi z dotychczasowego życia, z kontaktów w rodzinie, w szkole. Trzeba przyjrzeć się historii życia człowieka - co takiego wydarzyło się, co pchnęło go w tak desperacki czyn. Jak kształtowała się jego osobowość - cechy destrukcyjne, zdolności adaptacyjne, odporność psychiczna lub utrwalone zaburzenia charakterologiczne. Czy takie analizowanie pomoże bliskim otrząsnąć się po tragedii? Na pewno nie, ale tego nie da się uniknąć. Ludzie zadają sobie to pytanie, często obwiniając siebie za to, co się stało. Niemniej wiedza człowieka, po takim dramatycznym zdarzeniu, jest inna niż przed. Nie mieliśmy wszystkich potrzebnych informacji, by w danym momencie inaczej się zachować. To dotyczy nie tylko samobójstw, ale i wszelkich wypadków i wydarzeń. Gdybym wiedział, że w tej drodze jest dziura, czy jechałbym tędy, by w nią wpaść? Zaraz po: "Dlaczego?" rodzi się kolejne: "Czy można było temu zapobiec?". Ważny jest klimat, w którym człowiek dorasta, jest wychowywany, żyje. Im więcej życzliwości w kontaktach międzyludzkich, zrozumienia, otwartości na różne problemy, tym łatwiej temu zapobiec. Co jednak w sytuacji, gdy na swoje życie targa się człowiek przez wszystkich postrzegany jako otwarty, spełniony. To on był oparciem dla bliskich… Być może w którymś momencie nastąpiło wyczerpania, a bliscy nie zauważyli, że on również potrzebuje pomocy. A być może odezwała się biologia. Jeżeli w życiu człowieka wszystko jest udane, w miarę szczęśliwe, tym większe jest prawdopodobieństwo wpływu obciążeń biologicznych. Często jednak osoba silna, mocna psychicznie, gdy zaczyna odczuwać dyskomfort, ma większe trudności, by zwrócić się o pomoc. Na tym zresztą oparta jest ideologia telefonów zaufania. Odciągnięcie choćby na chwilę dramatycznej decyzji, pozwala jej zapobiec. Czy w takim razie można stworzyć wytyczne, jakie zachowania, "sygnały" zauważane u bliskich, mogą być początkiem ich myśli samobójczych… ? Inaczej wygląda to w przypadku kobiet, inaczej u mężczyzn. Kobiety bardziej reagują depresją, wycofaniem się, smutkiem, stąd łatwiej zauważyć, że coś jest nie tak. Mężczyźni natomiast częściej uciekają w stronę alkoholu, środków psychoaktywnych, by zamaskować swoją bezradność, smutek, depresję. Za wszelką cenę chcą pokazać sobie i innym, że są silni, twardzi, "męscy" i zachowują się zgodnie z tym fałszywym stereotypem. Czy można wskazać sygnały? Jeżeli znamy daną osobę i zauważamy zmiany w jej zachowaniu: jest albo smutniejsza niż zwykle, albo przesadnie wesoła i zaczyna prowadzić beztroski tryb życia - czy wiemy, że w jej życiu wydarzyło się coś, co może mieć wpływ na jej załamanie się, trzeba być przy niej blisko. Przy czym trzeba wiedzieć, że trudne momenty są subiektywne. Dla nas może to być mało istotne, a dla niej bardzo ważne. Inaczej przeżywa niepowodzenie szkolne młody człowiek, inaczej dorosły z perspektywy swojego życia. Inaczej radzi sobie z krytyką dojrzała osoba, a inaczej ktoś, kto jeszcze nie ma wypracowanych mechanizmów obronnych. W ubiegłym roku w Polsce odebrały sobie życie 903 kobiety i 5193 mężczyzn. Skąd taka różnica między kobietami a mężczyznami? Zmienia się wzorzec kobiety i mężczyzny. Kobiety stają się bardziej odpowiedzialne, ale patrzą na swoich bliskich, kierując się ich dobrem, podkreślając, że mają dla kogo żyć. Mężczyźni natomiast podchodzą do tego pod kątem własnej wartości, poczucia własnego ego. Żyjemy w czasach, które stawiają przed nami wiele wyzwań - trudno jest utrzymać rodzinę, zadbać o dom. Mężczyźni często dochodzą do wniosku, że skoro nie są w stanie temu sprostać, muszą się wycofać. A to nie jest właściwa droga. Na to, jak już wspomniałam, bardzo często nakładają się problemy alkoholu czy narkotyków. Mężczyzn ponadto trudno przekonać do skorzystania z porad specjalistów. Uważają, że sami sobie poradzą i niestety w którymś momencie przeceniają swoje siły… Media coraz częściej donoszą o samobójstwach nastolatków. Czasem podawany powód odebrania sobie życia bywa - właśnie jak Pani zauważyła, z perspektywy dorosłego - zupełnie błahy: problemy w szkole, niespełniona miłość. Może problem tkwi, w czym innym? Może w wychowaniu? Wychowujemy dzieci coraz mniej odporne psychicznie? Może "twardy chów" naszych rodziców, dziadków nie był taki zły? W tej chwili zmieniła się sytuacja w szkołach. Nie ma praktycznie niepromowania uczniów do następnej klasy, unika się ocen niedostatecznych, a wrażliwość ucznia przesuwa się na samą opinię o nim. Nie na ocenę, ale na to, co ktoś powiedział, jak ktoś spojrzał. Po drugie, modne stało się tak zwane wychowanie bezstresowe. Jeżeli dziecko przez wiele lat nie ma styczności ze stresem i nagle po wielu latach spotyka się z sytuacją stresową, burzącą jego konstrukcję psychiczną, reaguje silniej . Po trzecie, rośnie tempo życia i impulsywność, rośnie więc również impulsywność reakcji młodych ludzi - zwłaszcza w okresie buzowania hormonów. Do tego dochodzi jeszcze cały kontekst społeczny. Dziś mamy wiele rozbitych rodzin, patologii społecznych… Powszechna jest presja na rywalizację, autoprezentację nierzadko w stylu egoistycznym ("Liczę się tylko ja, muszę być najlepszy"), nawet kosztem zdrowia, rodziny, przyjaciół. Do tego należy dołączyć jeszcze kontekst medialny, przede wszystkim internet… A ten podsuwa młodym nawet dokładne instrukcje, jak się zabić. Przerażać może również wszechobecne zjawisko hejtingu. Dlatego tak ważna jest bliskość rodzica z dzieckiem, rozmowa, ale spokojna, bez ubliżania, krzyku, presji. Sądecka Fundacja Tarcza po ostatnich tragediach podała: "Mamy w kraju już niemal dwa razy więcej samobójców niż ofiar wypadków drogowych. Mamy w Polsce więcej samobójstw niż zabójstw. Różnica polega na tym, że z prewencją zabójstw i skutków wypadków drogowych walczy cały sztab ludzi i kilka potężnych instytucji. Prewencji samobójstw nie ma w Polsce wcale. A jeśli jest taka, o której nie wiemy - nie działa". Czy "prewencja samobójstw" jest w ogóle możliwa? Jak miałaby wyglądać? Przede wszystkim należy zwiększyć sieć działających poradni, które świadczą pomoc psychoterapeutyczną, stworzyć mocną kadrę psychoterapeutów i uczynić bardziej dostępnym telefon zaufania. W Nowym Sączu istniał taki dla młodych, ale kilka lat temu został zlikwidowany podczas przeprowadzki Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej z ulicy Kościuszki na Broniewskiego. Ponadto po przejściu na emeryturę jedynego psychiatry dziecięcego zlikwidowano też Poradnię Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży (brak kontraktu z NFZ). Co jeszcze należy zrobić? Dbać o zdrowe relacje społeczne. Jeżeli mamy chore społeczeństwo, mamy chorą młodzież i przypadki dramatyczne. A patologia społeczna jest duża. Hitler zakładał, że jak spożycie alkoholu sięgnie 5 litrów statystycznie na osobę, nastąpi biologiczne wyniszczenie narodu. Tymczasem w pewnym momencie w Polsce ono sięgnęło 11 litrów. Poza tym, jak porównamy wyniki badań w amerykańskich testach uzależnień polskich pacjentów, to prawie wszyscy łapią się na patologię. To wskazuje, jak bardzo chorym społeczeństwem jesteśmy. Tragedii nie udało się uniknąć. Teraz trzeba pomyśleć o tych, którzy żyją, by uniknąć podobnych wypadków… Jak pomóc bliskim samobójcy? Na pytanie: "Czy ja mogłem/am coś zrobić?" trzeba sobie uczciwie odpowiedzieć. Czy mając taką wiedzę, jaką mam teraz, mogłem/am pomóc? A co teraz można zrobić? Przede wszystkim być blisko siebie. Możemy zrobić coś dla żyjących, dla siebie - choćby unikać takiego stylu bycia, jaki doprowadził kogoś dla nas ważnego do tragedii. Powinniśmy wyciągać wnioski z doświadczeń innych ludzi, ale także literatury, filmu, sztuki. Nie jesteśmy w stanie cofnąć tego, co się stało, ale możemy zrobić jeszcze wiele dobrego dla innych. Rodziny samobójcy są obligatoryjnie objęte opieką psychologa? Obligatoryjnie nie. Lekarz rodzinny może skierować na psychoterapię, ale by się dostać do psychologa trzeba czekać w kolejce kilka miesięcy, nawet do roku. I to jest następny dramat - system, który nie zapewnia natychmiastowej, kompleksowej opieki… Stosunkowo łatwo można uzyskać leki, a ich długotrwałe zażywanie grozi powikłaniami w formie uzależnianie lekowego.

nie chcę już żyć